Poznańscy wikingowie – jak Lech Poznań próbuje podbić PKO BP Ekstraklasę Skandynawami


Lech Poznań i Skandynawia to udany duet. Włodarze ekipy z Poznania od lat poszukują nowych gwiazd na północy Europy

10 października 2024 Poznańscy wikingowie – jak Lech Poznań próbuje podbić PKO BP Ekstraklasę Skandynawami
Dawid Szafraniak

Po hat-tricku Patrika Wålemarka z Koroną Kielce kibice Lecha Poznań pokładają nadzieję, że Szwed będzie kolejnym udanym transferem wywodzącym się z krajów skandynawskich. Ma z kogo brać przykład, bo w klubie jest chociażby Mikael Ishak – kapitan oraz najlepszy zagraniczny strzelec w historii poznańskiej drużyny. Lech Poznań i Skandynawia to duet udany, lecz zdarzały się też transfery uznawane za totalne wtopy.


Udostępnij na Udostępnij na

Szwedzki duet Lecha Poznań

W 2020 roku z 1 FC. Nürnberg do Lecha Poznań dołączył Mikael Ishak – szwedzki napastnik, który na niemieckich boiskach nie zachwycał. Władze klubu podjęły ryzyko, które się opłaciło. Ishak szybko zaskarbił sobie sympatię poznańskich kibiców, wpisując się systematycznie na listę strzelców. Szwed w każdym swoim sezonie w ekstraklasie zdobywał minimum 10 bramek, co jest naprawdę niezłym wynikiem. Poza bramkami w lidze kapitan „Kolejorza” strzelał również bramki w Pucharze Polski oraz rozgrywkach UEFA. Jego najważniejszy gol to ten z Piastem Gliwice w sezonie 2021/2022. To dzięki tej bramce w 87. minucie Lech Poznań wyprzedził Raków Częstochowa w tabeli i ostatecznie dwie kolejki później świętował mistrzostwo.

Razem z Ishakiem ten tytuł świętował również inny Szwed. Jesper Karlström, bo o nim mowa, dołączył do poznańskiej drużyny w 2021 roku ze szwedzkiego Djurgårdens IF. Lech Poznań zapłacił za pomocnika 800 tysięcy euro. Jak się później okazało, były to dobrze wydane pieniądze. Nie dość, że „Kolejorz” na nim zarobił (sprzedając go za kwotę 2 milionów euro do włoskiego Udinese), to był również bardzo dobrym zawodnikiem. Gdy był w formie, przez wielu był określany jednym z najlepszych pomocników ligi. W barwach poznańskiego Lecha zanotował 144 występy i przyczynił się do zdobycia mistrzostwa.

Kapryśny skrzydłowy

Za kwotę nieco ponad miliona euro w 2022 roku do klubu dołączył Kristoffer Velde. „Mr Conference League”, bo tak kibice w Poznaniu nazywali skrzydłowego, najbardziej błyszczał właśnie w tych rozgrywkach. W ośmiu spotkaniach zdobył pięć bramek i zanotował asystę. Nie były to bramki przeciwko byle komu, bo Velde strzelał Fiorentinie, Villarrealowi czy Austrii Wiedeń.

Dobre występy zostały jednak przyćmione przez chimeryczne usposobienie zawodnika. Gdy ten rozgrywał gorsze spotkanie, nic nie szło po jego myśli. To właśnie po takich spotkaniach kibice w Poznaniu mieli go często dosyć. Norweg odpuszczał grę w defensywie, przegrywał pojedynki i podejmował złe decyzje. Gdy jednak miał swój dzień, potrafił sam zadecydować o losach spotkania. 98 spotkań, 29 bramek, 13 asyst. Wyróżniający się zawodnik w skali ligi, jednak jego charakter i wahania formy bardzo wpłynęły na jego karierę w PKO BP Ekstraklasie. W 2024 roku Velde został sprzedany do greckiego Olympiakosu Pireus za kwotę 4 milionów euro.

Duński król strzelców

Mimo dobrych występów żaden z wyżej wymienionych piłkarzy nie został królem strzelców naszej ligi. Ostatnim zawodnikiem Lecha, któremu się to udało, był Christian Gytkjær. Duńczyk dołączył do „Kolejorza” po nieudanym epizodzie w TSV Monachium. 24 spotkania, 5 bramek – nie był to bilans, który zachwycał. Zachwycił jednak włodarzy poznańskiej drużyny, którzy zdecydowali się zakontraktować Gytkjæra.

W swoim pierwszym sezonie „Wiking” strzelał aż 21 razy. Najlepszym sezonem był jednak ten ostatni, czyli 2019/2020, kiedy to Duńczyk we wszystkich rozgrywkach strzelił 27 bramek, zostając przy tym królem strzelców ligi z 24 trafieniami na koncie. Gytkjær był także ostatnim przed Wålemarkiem zawodnikiem Lecha, który ustrzelił hat-tricka. Zrobił to w meczu z Koroną, czyli z tym samym rywalem co Szwed. W 2020 roku opuścił Lecha na rzecz włoskiej AC Monza.

Boiskowy świr

Nie każdy zawodnik ze Skandynawii w Lechu dał sobie radę. Jednym z tych, którzy w „Kolejorzu” poradzili sobie najgorzej, był Nicki Bille Nielsen. Duńczyk przybył do stolicy Wielkopolski w 2016 roku z Esbjerg fB i zapisał się w Poznaniu złotymi zgłoskami – nie występami na boisku, ale poza nim. Piłkarski wariat, który wielokrotnie dawał o sobie znać swoimi wybrykami. Szpilki wbijane w największego rywala, czyli Legię Warszawa, prowokacje i odwiedziny poznańskich klubów nocnych – tym zasłynął w stolicy Wielkopolski Nicki Bille.

Na boisku, bardzo delikatnie mówiąc, nie zachwycał – 43 spotkania, 8 bramek. Kibice spodziewali się zdecydowanie więcej po zawodniku z przeszłością w Hiszpanii, Włoszech czy Francji. Po odejściu z Lecha Poznań w 2018 roku Nicki Bille nie dawał o sobie zapomnieć. Co rusz do Polski docierały informacje o problemach duńskiego napastnika z prawem – wypadki, handel narkotykami czy ostatnio nawet rozbój i kradzież zupki chińskiej, wina oraz soku. Mimo tego wszystkiego kibice wspominają go jako bardzo pozytywnie zakręconego, a sam piłkarz również o Lechu nie zapomniał, gratulując mu mistrzostwa w sezonie 2021/2022.

Jak poradzą sobie Szwedzi Patrik Wålemark i Alex Douglas? Dotychczas notują niezłe wejście do drużyny, w szczególności ten drugi, będąc podstawowym defensorem „Kolejorza”. Kibice zapewne woleliby, żeby zawodnicy poszli śladem swoich rodaków aniżeli Nickiego Billego Nielsena. Na razie są na dobrej drodze, by w Lechu zapisać swoje nazwiska w inny sposób niż wybrykami pozaboiskowymi. Lech wszedł w październikową przerwę reprezentacyjną jako lider ligi i wiele wskazuje, że drużyna Nielsa Frederiksena do ostatniej kolejki będzie walczyć o swój 9. tytuł mistrza Polski.

Komentarze
Ignacy (gość) - 1 miesiąc temu

Lech Poznań to mój najbardziej ulubiony amatorski klub piłkarski

Pozdrawiam Ignacy Norek

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze